Jak dotąd czytałam naszemu przedszkolakowi bajki i baśnie, których zakończenie poznawaliśmy jeszcze tego samego popołudnia, ewentualnie dnia. Nasze rodzinne przygody z Mikołajkiem rozpoczęły nowy rozdział w naszym rodzinnym czytaniu. Książka ma ponad 200 stron. Nie byliśmy więc w stanie z niespełna pięciolatkiem przeczytać książki od razu, od przysłowiowej deski do deski. Czytanie rozłożyliśmy na kilka dni….. Reakcja Młodego zaskoczyła mnie …. Każdego dnia po powrocie z przedszkola do domu syn biegł po książkę i zanim zasiedliśmy do obiadu „połykaliśmy” już kilka stron, aby poznać co było dalej, co tez nowego wymyślił mały łobuz ze swoją paczką przyjaciół, jakie przygody na nich czekały …. A w niedzielę zabieraliśmy ją ze sobą nawet na piknik
I myślę, że to jest najlepsza pochwała całej tej książki. Rozrywki Mikołajka zawierają w sobie wszystko, co dziecko lubi. Obrazki, jak z bajki, duże litery, śmieszne historyjki, prawdziwe problemy i kłopoty dzieciaków. I nikt mi nie powie, że przedszkolak musi czekać kilka lat, by w ogóle poznać kultowego bohatera, a my jesteśmy tego żywym dowodem.
Mikołajek gwarantuje zabawę, uśmiech, wesołe przygody. A poza tym uczy … tak, tak! My już wiemy, co to jest „duch zespołu” i że najlepszego przyjaciela nie trzeba mieć tylko jednego a kilku, na co z ulgą odetchnął nasz syn, bo jak tu wybrać tego jedynego skoro lubi się kilku ….
My mamy ochotę na więcej …