Na rynku pojawia się coraz więcej tabletów przeznaczonych tylko dla dzieci. Czy mamy powody do niepokoju? O tym, czy maluch może uzależnić się od nowych technologii, a także o tym, jak korzystać z nich „z głową” opowiada dr n. med. Bogusław Habrat – kierownik Zespołu Profilaktyki i Leczenia Uzależnień w Instytucie Psychiatrii i Neurologii w Warszawie.
Maria Paderewska, Zabawkowicz.pl: Czy duża grupa dzieci boryka się z problemem uzależnienia od różnego rodzaju urządzeń elektronicznych? Czy wejście na rynek tabletów przeznaczonych tylko dla dzieci może pogłębić to zjawisko?
Dr n. med. Bogusław Habrat: "Uzależnienie" - to brzmi naprawdę groźnie. W przypadku tzw. nowych mediów zaniepokojenie budzi raczej "nadmierne" ich używanie. Terminy „uzależnienie” i „nadmierne” znajdują się w cudzysłowach, bo tylko przypominają sytuację, z którą mamy do czynienia w przypadku substancji psychoaktywnych, takich jak alkohol, tytoń, narkotyki, niektóre leki. Mechanizm nałogowy, polegający na tendencji do powtarzania czynności, które sprawiają przyjemność, jest podobny jak w przypadku substancji psychoaktywnych, ale konsekwencje są nieporównywalnie mniejsze.
Nowe technologie ciągle zmieniają nasze życie i kulturę: dziś nie jest takie jak wczoraj, jutro będzie inne niż dziś. Znaczna część osób dorosłych nie rozumie, że ich potomkowie się do tego przystosowują. Warto refleksyjnie popatrzeć wstecz i przypomnieć sobie, jak nasi rodzice i dziadkowie byli zaniepokojeni nowymi na tamte czasy technologiami: radiem, telewizją, elektronicznymi nośnikami muzyki, kinomanią czy większym dostępem do rowerów i motocykli. Jeszcze wcześniej "nadmierne czytelnictwo" niepokoiło rzekomą podatnością na nieodwracalną utratę wzroku, anemię, zapadnięcie klatki piersiowej, astmę, suchoty, oderwanie od realnego życia. Teraz tęsknimy za używaniem tych starych technologii.
Nowe technologie zmieniają i ułatwiają życie, sprawiają wiele frajdy, otwierają nowe horyzonty. Zachowania z nimi związane nie tyle wypierają "zdrowe" zachowania, co raczej zastępują dawne: czytanie (niestety), oglądanie telewizji, grę w brydża (czy ktoś jeszcze pamięta całe akademiki całymi nocami grające w karty w oparach dymu) itp. Dlatego nie martwiłbym się samym używaniem nowym mediów, w tym tabletów. Martwię się bardziej tym, czy to rodzice są w stanie podołać sytuacji dostosowania się do nowej rzeczywistości, jaką jest obecność niezwykle atrakcyjnego nośnika informacji w domu. Czy potrafią być bardziej atrakcyjni niż maszyna i zaakceptować, że są gorszym posiadaczem wiedzy niż Internet? Czy potrafią zaoferować to, w czym rodzice i rodzina są silni i nie do zastąpienia: w przekazywaniu inteligencji emocjonalnej, dzieleniu się emocjami, udzielaniu wsparcia, ciepła, pomocy? Wydaje się, że psycholodzy rozwojowi i pedagodzy powinni skupić się nie tyle na zwalczaniu nowych technologii i straszeniu nimi, co na wypracowaniu nowego modelu rodziny, w której dostęp do nowych mediów jest jej częścią. To bardzo trudne, ale wykonalne zadanie.
Jaki jest mechanizm powstawania takiego uzależnienia? Które dzieci są najbardziej narażone?
Nie "uzależnienia", ale nadmiernego używania nowych mediów - czasami natrętnego, rzadziej nałogowego. Jak powiedzieliśmy powyżej, najprostszym mechanizmem jest ludzka skłonność do powtarzania zachowań, które sprawiają przyjemność. To takie samonapędzające się koło. Z tego hedonistycznego punktu widzenia, człowiek ma prawo do szczęścia, jego poszukiwania i czerpania przyjemności. Wiemy, że niebezpieczeństwo tkwi głównie w ograniczeniu doznawania przyjemności do jednego lub dwu źródeł, bo wtedy staje się to stereotypowe i prowadzi do nałogu. Stąd wniosek dla rodziców i wychowawców: dostarczajmy dziecku alternatywnych źródeł przyjemności.
Wracając do pytania o podatność - rzeczywiście wiele badań wskazuje na pewną biologiczną podatność niektórych osób na uwodzącą moc zachowań nałogowych. Bardziej podatne są dzieci i osoby młode, które jeszcze nie używają dostatecznie struktur mózgu, związanych z krytycyzmem i kulturowym osądem zachowań, a co za tym idzie: kontrolą nad nimi. Większość badań nad zachowaniami nałogowymi i natrętnymi wykazuje, że ogromną rolę odgrywa patologia rodziny. I to nie tylko ta duża, jak rozbicie rodziny czy alkoholizm jego członków, lecz także ta w wersji „soft”: brak stałych więzi emocjonalnych, brak autorytetu, niedostateczne wsparcie emocjonalne itp. Nadmierne korzystanie z nowych mediów nie jest w takim przypadku czynnikiem sprawczym, lecz tylko powodującym ujawnienie problemu.
Z jakimi skutkami nadmiernego używania z nowych mediów należy się liczyć?
Somatyczne skutki zdrowotne są wątpliwe, słabo nasilone i rzadkie. Większym zagrożeniem są problemy natury psychologicznej, choć rzadko osiągają one wymiar chorobowy, wymagający interwencji psychiatrycznej. Dzieci zaabsorbowane nowymi mediami słabiej realizują formalne obowiązki szkolne (choć nie znaczy to, że są mniej inteligentne lub posiadają mniejszy zasób wiadomości). Niepokój może natomiast budzić śmietnikowość zasobów Sieci - istotnym zadaniem rodziców i pedagogów jest nie negowanie całego Internetu, ale nauczenie dzieci i młodzieży odróżnienia rzetelnej wiedzy od parawiedzy, rzetelnych ofert od oszustw, dyskutowanie o hierarchii wartości itp. Może zamiast ograniczania dostępu do nowych mediów warto z nich korzystać wspólnie? Czy zdajemy sobie sprawę, jak trudno w przepastnym Internecie wyszperać zdjęcie dziecka z rodzicem wspólnie korzystających z Internetu, gier komputerowych?
Nie podzielam większych obaw o odhumanizowanie relacji międzyludzkich. Wszystko wokół się zmienia: dziś rodzina, wioska lub kamienica nie jest całym światem. Jesteśmy otwarci na ludzi, przyjaciół wybieramy z większej puli, w tym Internetowej, mamy większe możliwości naszej ekspresji, bo możemy nasze sądy wypowiadać anonimowo. Czasy pisania listu do Oniegina nie wrócą, może i dobrze... Dostęp dzieci i młodzieży do nowych mediów powinien zmusić ich bliskich do wyrwania się z gnuśności i wspominania czasów, które nie wrócą, do włożenia wysiłku stania się atrakcyjnym partnerem i autorytetem w sferach pozamedialnych.
Kiedy możemy pozwolić dziecku na korzystanie z urządzeń elektronicznych i w jaki sposób?
Nie ma takich badań, tylko głównie spekulacje, wynikające z różnych koncepcji rozwojowych. Dlatego nie odważyłbym się na stawianie jakiejś cezury wiekowej albo arbitralne wyznaczanie limitów czasowych dostępu do nowych mediów. Wydaje mi się, że daleko bardziej ważne jest nie: "kiedy" i "ile", ale bezwzględna konieczność wspólnego korzystania z nowych mediów i bardzo powolnego wprowadzania do korzystania z nich samodzielnie. Sytuacja, w której tablet dla dzieci jest sposobem pozbycie się na jakiś czas marudzenia dziecka, wydaje mi się niedopuszczalna.
dr n. med. Bogusław Habrat
Kierownik Zespołu Profilaktyki i Leczenia Uzależnień
Instytut Psychiatrii i Neurologii w Warszawie