Reklama

Nosidełka i chusty to najlepsze rozwiązania na to aby mieć dziecko przy sobie i móc jeszcze coś zrobić. Nosidełko Tonga (ok.140 PLN) jest małe, lekkie i służy do wygodnego noszenia dziecka. Odciąża kręgosłup osoby noszącej maluszka dzięki temu nie przechyla się ona na jedną stronę.

tonga
Nosidełko bardzo łatwo się zakłada, regulowane jest przy pomocy klamry, a dzięki niewielkim rozmiarom spokojnie zmieści się w kieszeni. To wyprodukowane we Francji nosidełko powstaje z ekologicznej bawełny.

Zalety nosidełka:

  • można używać go w domu jak i na spacerze,
  • jest lekkie i małe z łatwością zmieści się w kieszeni lub torebce,
  • dziecko czuje się bezpiecznie, ponieważ jest blisko mamy, a mama ma wolną rękę, którą może coś zrobić,
  • odciąża kręgosłup osoby noszącej dziecko.
  • spełnia normy bezpieczeństwa i jakości UE.
             

Test Tongi

 

Poszłam na spacer do zoo, z Młodym w wózku, choć miłośniczka chust i nosideł ze mnie wielka. Z wózka Młody nic nie widział! Bardzo ciężko było mi nieść go (11 kg) na rękach i prowadzić wózek. Wróciłam do domu zmordowana i zaczęłam poszukiwania w sieci. Znalazłam Tongę, a za jakiś czas dostałam ją do testów od zabawkowicza.

Od tej chwili miało być kolorowo, ale na to trzeba było zaczekać. Trzeba nauczyć się ufać Tondze, trzeba nauczyć się ją dobrze zakładać.

Długość Tongi
Na początku odbyłam 3 krótkie spacery z różnym dopasowaniem klamry - dopiero na trzecim było ok.
Podczas pierwszego pupa Młodego solidnie obciążyła siatkę Tongi i jego noga niemal zahaczała o moje nogi - nie było mi wygodnie. Drugi spacer już lepiej, ale nie idealnie. Do trzech razy sztuka :)
Wydaje mi się, że długość Tongi należy dopasować do swoich wymiarów i wymiarów dziecka, wagi też.

Zaufanie
Zaczęłam wykorzystywać Tongę na spacerach. Początkowo jej nie ufałam. Nawet od podtrzymywania Młodego bolała mnie ręka - bałam się, że wypadnie z siatki. Dopiero po kilku wyjściach zrozumiałam, że mój syn z niej nie wyleci. Tonga ładnie "trzyma"  pupę dziecka. Gorzej jest jeśli dziecko ma już dość noszenia i chce stanąć na własnych nogach. Gdy zaczyna w Tondze prężyć ciałko to wtedy nie ma przeproś - koniec noszenia.

 

Materiał
Bałam się, że Tonga będzie się rozciągała. Nie jest tak, materiał mimo że jest delikatny i miły w dotyku jest mocny i nie rozciąga się. Plastikowa klamra nie wbija się w plecy. W moim wypadku jest pokryta kilkoma warstwami materiału, nie wiem jak to wygląda przy osobach o większych gabarytach, które nie będą na klamrze "skracać" tego nosidła. Siatka Tongi nie wrzyna się ostro w ciało dziecka - nie zostawia też śladów.

Tonga w użyciu
Tonga to nosidło, które można wykorzystywać przez max. kilkadziesiąt minut - należy dbać również o swój kręgosłup, a Tonga obciąża jedno ramię. Świetnie sprawdza się:
- do zoo :), dziecka nie trzeba podnosić przy każdej klatce
- w drodze do przychodni
- na szybkie zakupy - bo np. mleka zabrakło, a jest niezbędne
- na ogródkową imprezę z grillem, gdzie dzieci biegają po ogrodzie, ale w pobliżu stołu i grilla lepiej mieć je pod kontrolą
- między półkami w bibliotece
- itd.
Zaletą Tongi są jej maleńkie wymiary - mogę ją zmieścić w każdej torebce. Czarny, ochronny kolor też się sprawdza, choć i tęczowy wygląda super.
Tongę polecam - myślę, że sprawdzi się we wszystkich sytuacjach ,do których została stworzona, choć na początku trzeba chwili cierpliwości.

 

Dziękuję za możliwość testowania nosidła!

Tongę testowała Paulina i Młody (11kg)

Odkąd mój syn zaczął chodzić wózek, chusta i nosidełko (mei-taj) poszły właściwie w odstawkę. Bieganie za maluchem i pchanie wózka? Ciągłe wkładanie dziecka i wyjmowanie z nosidełka? Plątanie się w długiej chuście na błotnistej ścieżce? Biorę więc dziecko za rękę i idziemy na spacer. Dziecko zachwycone robi tup-tup, a za pięć minut zachwycone wyciąga ręce w kierunku mojej szyi. Wzmocniłam bicepsy ostatnio trzeba przyznać. 


Są też inne sytuacje około-spacerowe. Wchodzimy do sklepu, dziecko biegnie między półki i "robi zakupy". Jedną ręką trzymam więc dziecko, drugą koszyk, trzecią torebkę... W tramwaju próbuję kupić bilet w automacie. Tu już nawet 3 ręce to zbyt mało! Idziemy do muzeum przyrodniczego, akwaria na wysokości wzroku dorosłego - a dziecko przecież też chce widzieć. Dłuższe wycieczki to już nie tylko wyzwanie dla maminych rąk, ale nawet dla tatowych, tudzież innych cioć i wujków, o ile tacy jeszcze mają ochotę brać udział w takich wyprawach. 
Kiedy zobaczyłam Tongę nie wierzyłam, że to może być takie proste. Potem dostałam egzemplarz do testów w kolorze idealnie pasującym do mojej torebki. Pierwsze próby w domu. Idealne rozmiary. Do torebki. Do kieszeni. Do klapy plecaczka. Pod ręką. Szybkie dopasowanie rozmiaru. Dwa ruchy i maluch był w środku. Korekta długości paska - bez ściągania nosidełka, z pomocą drugiej osoby. Jedna ręka na wolności. Druga też niezbyt zajęta. Pojechaliśmy na wycieczkę z Tongą w torebce...
Wdrapaliśmy się na wzgórze, zwiedziliśmy ruiny zamku i weszliśmy na wieżę widokową. Maluch wsparty chustą i biodrem niemal nie potrzebował dodatkowej ręki. Doceniłam lekkość nosidła. Mamy upalne lato. Mei Taj czy chusta to jednak dodatkowa warstwa materiału. I dla mnie i dla synka. Doceniałam też łatwość wkładania i wyjmowania dziecka, bo musieliśmy robić to kilkukrotnie...
Zachęceni tą krótką wycieczką poszliśmy na kolejną. Tym razem nosidełko założył mój mąż. Brak biodra okazał się jednak istotny i samo nosidło nie pozwoliło utrzymać malucha aż tak wygodnie. Tonga wróciła wraz z synkiem do mnie. Tym razem odczułam trochę klamrę, bo na wierzchu miałam jeszcze plecak. Myślę jednak, że można ją tak dopasować i poprzesuwać, żeby również z bagażem na plecach było wygodnie. Nie sprawdziliśmy, bo dziecko zaprotestowało. Najwyraźniej było mu niewygodnie. Sznurki wpijały się w nóżki.
Nosidełko Tonga z pewnością ma zalety zapewniane przez producenta. Jest lekkie i wygodne. Łatwo je założyć i umieścić w nim dziecko. Banalnie prosta regulacja i rozmiary pozwalające na schowanie nosidełka do kieszeni. Uważam jednak, że nie nadaje się dla 15-to kilogramowych dzieci. Mój syn waży niecałe 14 i nawet 10-cio minutowe wyjście do sklepu to za długo, żeby nie odczuwać dyskomfortu. Polecam je jednak wszystkim lżejszym maluchom. Albo tym mniej wrażliwym :)
Ewa z 20 miesięcznym synkiem